Kuba Kwaśny
Moim zdaniem Wróć do listy artykułów

"Kampania na żywo" - wywiad z Jakubem Kwaśnym - część 1

"W polityce trzeba być autentycznym"

Jakub Kwaśny – młody, energiczny „lew” lewicy. W zbliżających się wyborach ma być „jedynką” SLD na tarnowskiej liście wyborczej do Sejmu. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że to jeden z najlepiej zapowiadających się polityków w kraju. W pierwszej części wywiadu dla „Kampanii na żywo”, Kwaśny opowiada o planach związanych z kampanią, skutecznej komunikacji z elektoratem oraz swoich poglądach dotyczących głośnych politycznych transferów ostatnich miesięcy.

Maciej Kmita: Według wszystkich znaków na niebie i ziemi poprowadzi Pan drużynę SLD do Sejmu w okręgu tarnowskim. Dotychczas znany był Pan z działalności samorządowej. Czy jest Pan zatem już gotowy na „wielką politykę” na Wiejskiej?

Jakub Kwaśny: Człowiek bez ambicji wiele w życiu nie osiągnie. A ja zawsze stawiałem sobie ambitne cele, do których wytrwale dążę. Ważne jednak by ambicje nie przysłoniły człowiekowi tego, co najważniejsze, czyli drugiego człowieka. „Wielka polityka” z Wiejskiej, jak Pan to określił, to przede wszystkim służba publiczna. I tak pojmuję również start w wyborach parlamentarnych – jako służbę mieszkańcom ziemi tarnowskiej, ale także Powiśla Dąbrowskiego, ziemi bocheńskiej, brzeskiej, wielickiej i proszowickiej, bo tak rozległy jest okręg wyborczy nr 15. Czuję się gotowy podjąć to wyzwanie i sądzę, że wiedza jaką zdobyłem będąc przez pięć lat samorządowcem oraz ta, jaką zdobywam pracując na wyższych uczelniach przyda się w pracy parlamentarnej.

W swoim okręgu będzie Pan konkurował między innymi z Aleksandrem Gradem czy Barbarą Marianowską – swoistymi weteranami polityki. W czym jest Pan od nich lepszy?

To nie chodzi o to, by stawiać się ponad konkurentów politycznych. Każdy z nich ma określone przymioty, doświadczenie, mocne i słabe strony. Ocena należeć będzie do wyborców. Ja chciałbym zaproponować inny model sprawowania mandatu posła. Być bliżej ludzi i ich spraw, których na co dzień doświadczam, jeżdżąc pociągiem osobowym, komunikacją publiczną (której jestem fanem, mimo posiadania własnych „czterech kółek”) czy rozwiązując problemy, z którymi się do mnie zgłaszają. Dodatkowo jako osoba młoda czuję, że mam trudniej od „weteranów”, bo ja MUSZĘ się wykazać, aby nie była to tylko przygoda na jedną kadencję. Dlatego myślę, że głos oddany na mnie ma swoistą gwarancję, że nie będzie zmarnowany! Na Wiejskiej przyda się trochę świeżości :)

Krzysztof Janik zasugerował ostatnio, że dostał „śmieszną” propozycję startu do Sejmu. Czy jego marginalizacja w Tarnowie jest elementem polityki odstawiania doświadczonych polityków lewicy na boczny tor?

Nie spotkałem się z takim stwierdzeniem Krzysztofa Janika. Wiem natomiast, że pracuje teraz na kilku uczelniach, ma przed sobą habilitację, wielu seminarzystów. To bardzo zajmujące i w pewnym momencie wymaga dokonania wyboru. Szanuję decyzję Krzysztofa Janika, powiem więcej… Ponieważ od niego, w jakiś sposób, rozpoczęła się moja przygoda z polityką, w wielu kwestiach będę się na nim wzorował. Był jednym ze skuteczniejszych przedstawicieli ziemi tarnowskiej w Parlamencie. Określony zostałem już, przez dziennikarzy, następcą Krzysztofa Janika, zatem postaram się, by uczeń był lepszy od mistrza. Co przyznam, jest ambitnym zadaniem.

Edukacja i kultura – tym między innymi zajmuje się Pan w Radzie Miasta Tarnowa. To będą także Pana priorytety w parlamencie?

Przede wszystkim jestem wiceprzewodniczącym Komisji Rozwoju Miasta i Spraw Komunalnych, jednej z najważniejszych stałych komisji Rady Miejskiej w Tarnowie. Dodatkowo pracując w Zakładzie Studiów Regionalnych (Katedra Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych) Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie naukowo zajmuję się sprawami rozwoju regionalnego, samorządem terytorialnym i ekonomią międzynarodową. To są główne obszary moich zainteresowań i tym przede wszystkim chciałbym zająć się w nowej kadencji Sejmu. Skok cywilizacyjny, o którym tak wiele mówi obecny rząd, nie będzie możliwy jeżeli nie doprowadzi do wyrównania różnic społecznych i spójności terytorialnej całego kraju. Tymczasem nadal mamy do czynienia z podziałem na Polskę dwóch prędkości. Edukacja to kolejny obszar, który z racji pracy jako nauczyciel akademicki jest mi bliski. Dodatkowo mam w miarę świeże spojrzenie na to co w polskim systemie edukacji i szkolnictwa wyższego wymaga zmian. A trzeba powiedzieć sobie wprost, że reforma ministra Handkego nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Wspomniał Pan jeszcze o kulturze. Istotnie jest to obszar z którym wiążę wielkie nadzieje. Kultura ubogaca, a jednocześnie spychana jest na boczny tor. Nawet w programach partii politycznych jest zawsze gdzieś na końcu. Mój brat zaszczepił we mnie miłość do teatru, stąd bliskie mi są sprawy związane również z tą dziedziną życia. Pisałem nawet referat naukowy na temat gospodarki kreatywnej, opartej właśnie na „przemyśle” kulturalnym.

Jak ważną rolę w Pańskiej kampanii odgrywać będzie Internet?

Internet jest naturalną przestrzenią, do której w jakiejś mierze przenosi się życie. Możemy już nie tylko dokonać internetowych zakupów, przelewów bankowych, rozmawiać za pośrednictwem wideo komunikatorów, ale także lepiej poznać osobę, na którą zagłosujemy. To naturalne, że politycy na jakiś czas opanowują Internet. Boli mnie jednak to, że wielu z nich traktuje to medium po macoszemu. Kampania się kończy – kończy się aktywność na stronie internetowej, z for internetowych znikają „polityczni użytkownicy”, a boom jest tylko na miesiąc przed wyborami. Udowodniłem, że ze mną jest inaczej. Na tarnowskim forum internetowym jestem codziennie, mam specjalną skrzynkę interwencji, jak również służbowy numer gadu-gadu dostępny w czasie trwania sesji Rady Miejskiej. Każdy może się odezwać.

Zamierza Pan również stosować taktykę „door to door”?

Moja wzmożona aktywność w Internecie nie świadczy o tym, że jestem „wirtualnym” kandydatem. Kampania „od drzwi do drzwi” jest bardzo trudna, ale bardzo skuteczna. Daje lepszy, „żywy” kontakt z wyborcą, który docenia później trud i czas jaki poświęcił właśnie jemu dany kandydat. Pozwala również na chwilę rozmowy, dyskusje na ważne tematy. W ten sposób wywalczyłem mandat radnego w 2006 roku, odwiedziłem wtedy kilka tysięcy mieszkań. W kolejnej kampanii, w 2010 r. nie zaniechałem tej metody, nie inaczej będzie i teraz.

Sądzi Pan, że PO, które ostatnio wyraźnie otworzyło się na środowiska lewicowe (transfer Arłukowicza czy Rosatiego) oraz Palikot głoszący bardzo liberalne hasła odbiorą dużą część elektoratu SLD?

Przykro mi to mówić, ale uważam, że skoro ci panowie przeszli do Platformy, to tak naprawdę z poglądami lewicowymi nie mieli nic wspólnego. Oceniam to bardzo negatywnie, ponieważ PO udowodniło już wiele razy, że jest partią konserwatywną. Nie wierzę, że jakiekolwiek rozwiązania o których mówił kiedyś Bartosz Arłukowicz, zostaną przez partię obecnie rządzącą przeprowadzone. Chciałbym zobaczyć posła Gowina, który podniesie rękę za legalizacją związków partnerskich, czy refundacją metody in vitro. „Jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego” i tak dzisiaj oceniam Platformę. Cenię sobie wyrazistość i jasność poglądów. Nie można być tak trochę w ciąży, podobnie jak nie można być katolikiem i ateistą jednocześnie. Przykre jest też to, że ta „zamiana” zrodziła się tuż przed wyborami, to wymusza jednoznaczne koniunkturalne motywacje, a nie chęć realnej zmiany rzeczywistości. Ale polityka niestety pełna jest koniunkturalistów.

Arłukowicz zatem, mówiąc kolokwialnie, „sprzedał się”? Jego urząd to tylko i wyłącznie zaspokojenie ambicji politycznych?

Dobrą cechą polityka jest cierpliwość, Bartkowi najwyraźniej jej zabrakło. Miał szansę stać się mocnym i wyrazistym liderem lewicy w Polsce, niestety w moim przekonaniu tanio się sprzedał. To nawet nie jest kwestia ambicji, bo ambicje powinny poprowadzić go do wyższych stanowisk, niż tylko Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów ds. wykluczonych. Stanowisko stworzone tak szybko, jak szybko po wyborach zniknie. Uważam, że obróci się to przeciwko niemu samemu, i tak szybko jak wzbił się na wyżyny polityki, stał się gwiazdą, tak szybko zostanie w PO zmarginalizowany. Pamiętam gdy w 2004 roku powstawała SdPl, też obiecywano mi złote góry, zachęcano by wesprzeć nową lewicę. Wtedy byłem konsekwentny, zapisałem się do SLD by dać wyraz swoim przekonaniom. W polityce trzeba być autentycznym, bo wyborcy natychmiast wyczuwają fałsz.

Od sukcesu Grzegorza Napieralskiego w wyborach prezydenckich Sojusz wyraźnie osłabł, zatrzymując się w sondażach na swoich „wyjściowych” 12-13%. Z czego to wynika?

„Wyjściowo” Grzegorz Napieralski miał 4%, uzyskał wynik kilkukrotnie lepszy, czy to zapowiedź, że SLD zdobędzie 36-40%? Tego bym sobie i Polakom życzył, aczkolwiek jestem realistą i wiem też jak mylne potrafią być sondaże przedwyborcze. Dlatego proszę się nie sugerować, lewica jest na trwałej ścieżce wzrostowej. Odczuwam to, gdy rozmawiam z mieszkańcami mojego regionu, trudnego przecież dla lewicy. Często spotykam się ze stwierdzeniem, że najwyższy czas odejść od tych POPiSowych wojen i zagłosować na Sojusz. Myślę, że wynik SLD będzie znacznie lepszy niż sondaże, które grają na emocjach przedwyborczych. I których należałoby zakazać na kilka miesięcy przed datą ogłoszenia wyborów.

Czy deklaracja posłanki Senyszyn w sprawie zaniechania prowadzenia kampanii informacyjnej jest stanowiskiem całej partii?

Eurodeputowana Senyszyn jest znana z tego, że mówi to, co myśli i za to ją cenię… Moim zdaniem Państwowej Komisji Wyborczej brakuje konsekwencji, chyba wystraszyła się skali z jaką partie ruszyły z akcją promocji własnych działań. Szkoda tylko, że uderza to również w tych, którzy przez całe cztery lata prowadzą kampanię informacyjną. Bo jak inaczej nazwać strony internetowe, czy je też należy pozamykać? Przecież taką stronę też w jakiś sposób trzeba reklamować, służy do kontaktu z wyborcą, do wymiany poglądów, także do tworzenia programu wyborczego. Choć życzyłbym sobie jako wyborca, żeby partie całe cztery lata tak dobrze informowały o swojej pracy. Ja, będąc radnym pierwszą kadencję, już po dwóch latach rozesłałem do mieszkańców miasta sprawozdanie, swoiste rozliczenie na półmetku. Tak powinny wyglądać dzisiaj standardy w polityce. Dlatego liczę na rozwagę Państwowej Komisji Wyborczej.

Trybunał Stanu dla Ziobry i Kaczyńskiego jest realny?

Wszystko zależy od uzasadnienia wniosku i woli Sejmu. Wierzę, że Ryszard Kalisz, który jest świetnym prawnikiem, nie rzuca słów na wiatr. Nie należy tej sprawy rozpatrywać w kontekście wyborczym, tu chodzi przede wszystkim o bardzo poważny zarzut wykorzystywania służb demokratycznego państwa do brutalnej wojny politycznej.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

 

Maciej Kmita

www.kampanianazywo.pl

Profil Facebook
R@dny OnLine
Marcin Kwaśny
www.agora.tarnow.pl
Akcja Pajacyk
www.tarnow.pl
www.mrmtarnow.ovh.org
Krytyka Polityczna